Czy jezioro należy do wszystkich? Fakty i mity o prywatnych jeziorach, liniach brzegowych i pomostach.
Czy jezioro należy do wszystkich? Czy można mieć jezioro na własność? Czy można ogrodzić się do samej wody? Czy pomost może być prywatny?
W Polsce dużo jezior otoczonych jest terenami Lasów Państwowych, jedyną przeszkodą, która utrudnia korzystanie z ich uroków jest przyroda, która chociaż zachwyca swoją urodą i właśnie do niej tak ciągniemy, to ma w nosie naszą wygodę, nie reguluje wysokości trawy, nie wycina trzciny, nie przycina krzewów i nie buduje pomostów. Jak na zdjęciu poniżej - jest pięknie, lecz niedostępnie:
Wyjątkiem są dzikie plaże, ale jest ich coraz mniej i nie ma komu o nie dbać. Większość dużych jezior ma wyznaczone ogólnodostępne plaże gminne lub kąpieliska, tu przeszkodą może być tłum, hałas, kapsle w piasku itp. Alternatywą jest wbicie się na „krzywy …” burżujowi, który ma czelność posiadać działkę nad samym jeziorem.
Chociaż zbiorniki wodne, woda powinny być Dobrem Narodowym, to nie zawsze tak jest. Zależy to od wielu czynników, a najbardziej od tego, kto jest właścicielem terenu. Po jednej stronie barykady stoją właściciele działek przy jeziorze, a po drugiej osoby, które jej nie mają, ale chcą korzystać z jeziora.
Stałam po obu stronach i chociaż zawsze miałam szacunek do własności innych, to sama szukałam furtki dla siebie i swojej racji (a raczej interesu). Nie lubię tłumów, wolę ciszę i spokój, o które niestety nie jest łatwo, zwłaszcza jeśli żyje się w miejscu z dala od krain jezior.
W czasie moich jeziornych podróży i przygód spotkałam się i wciąż spotykam z wieloma różnymi opiniami obu stron na temat prawa dostępu do linii brzegowej i niestety w większości są złe lub nie do końca zgodne z prawdą. Co więcej, często przy wyrażaniu swojego zdania w grę wchodzą emocje, coś jak z rozmowami o polityce. To kolejny temat, który dzieli Polaków. W większości przypadków nie wynika to z wyrachowania czy próby zakrzywienia rzeczywistości. Chociaż często można wyczuć głęboki żal, że ON ma, a ja nie mam itp., ot taka nasza typowa lekka zawiść. Odnoszę wrażenie, że wiedza niektórych przechodzi z dziada, pradziada, a przecież prawo się zmienia. Niedawno, bo w 2022 roku weszły istotne zmiany w Prawie Wodnym dotyczące np. korzystania z pomostu (urządzenia wodnego), niestety dla laika niezrozumiałe. W dobie internetu, fejsbuków i tiktoków tak trudno zrobić infografikę z wiedzą pożyteczną? Uważam, że to wina braku ogólnopolskiej kampanii informacyjnej.
Postaram się opisać wszystko najzwięźlej, jak potrafię, chociaż kumulują mi się różne przykłady czy nawet zabawne bądź irytujące anegdoty, które sprawiły, że zapragnęłam podzielić się swoją wiedzą.
Czy osoba prywatna może posiadać jezioro? – TAK!
Tak, stawy i jeziora mogą być prywatne (stawy częściej, jeziora dość rzadko, ale także mogą być w pełni prywatne i mieć jednego lub wielu właścicieli). Jest sporo takich jezior np. na Kaszubach, zwykle to niezbyt duże, mające po kilkanaście hektarów zbiorniki wodne, ale zdążają się większe. Jeśli jezioro czy staw są prywatne, to właściciel ma prawo zupełnie zabronić korzystania z niego (kąpiele, wędkarstwo) lub nawet ogrodzić w całości (chyba że zbiornik znajduje się na terenie obszaru chronionego, np. rezerwatu lub gdzieś, gdzie ogradzać nie można).
Jak do tego doszło? W latach 90 ubiegłego wieku Skarb Państwa szukając pieniędzy masowo wyprzedawał grunty po dawnych PGR-ach. Kiedyś jeziora nie były postrzegane jako cenne, co więcej były traktowane jako teren nieużyteczny, który znajdował się w środku pól i często „oddawane” za bezcen.
Spotkałam się z przykładem (niedaleko Węsior na Kaszubach, gdzie po zmianie właściciela jeziora powstał dwumetrowej wysokości drewniany płot dookoła jeziora, uniemożliwiający dojście do niego właścicielom domków rekreacyjnych zlokalizowanych tuż obok. Niestety takie ryzyko jest, jeśli postanowimy zainwestować nasz czas i pieniądze na niesprawdzonym terenie. Niedaleko znajduje się kilka jezior także prywatnych, jednak tam właściciele są bardziej otwarci i przywykli do letników wylegujących się na plażach czy korzystających z uroków krystalicznie czystej wody, jedynie nie pozwalają np. pływać łodziami. Jednak właściciele pobliskich domków nie mają pewności czy kiedyś to się nie zmieni… Na szczęście w Polsce większość jezior (wciąż) należy do Skarbu Państwa. Warto wspomnieć, że wody płynące, czyli rzeki i tworzone przez nie zalewy nie mogą być prywatne. W dalszej części będę pisać wyłącznie o jeziorach, które prywatne nie są.
Czy można posiadać prywatną działkę z linią brzegową jeziora? – TAK!
Prywatnych jezior jest niewiele, jednak działek z linią brzegową jest ogrom. Działka prywatna może się kończyć dokładnie na linii brzegowej lub nawet wciąć się w tafle jeziora. Czasem działka, na której leży jezioro jest trochę większa i swoim zasięgiem obejmuje część gruntów – między wodą a granicą terenów prywatnych. Polecam pooglądać sobie z bliska granice działek nad jeziorami na geoportalu. Poniżej dwa przykłady, pierwsza działka kończy się przed linią brzegową, druga sięga w głąb jeziora, obie działki są nad tym samym jeziorem:
Należy pamiętać, że linia brzegowa jest zmienna i zależy od poziomu wody w jeziorze, jej precyzyjne wytyczenie jest trudne. Jednak to zawsze miejsce – w którym tafla spotyka się z brzegiem jeziora. Niezależnie gdzie kończy się działka musimy wziąć pod uwagę pas o szerokości 150 cm, który rządzi się swoimi prawami.
Kiedyś nad jeziorem spotkałam dwóch panów, jeden z nich, najwyraźniej senior rodu tłumaczył (chyba wnukowi), patrząc na nasze wzgórze, że ten teren nie może być prywatny i tu można sobie chodzić, bo ok. 50 metrów od jeziora to teren państwowy. Traf chciał, że my faktycznie ogrodziliśmy się ponad 30 metrów wcześniej, bo nie chcieliśmy bawić się w stawianie płotu na stromym zboczu. Przechadzając się po działce sąsiada zawołali mnie, żeby potwierdzić swoją teorię. Do dziś nurtuje mnie pytanie skąd ten Pan to wiedział, dodam, że nasza działka kończy się na jeziorze.
Magiczne 1,5 metra
– czyli przeklęte miejsce w którym punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Czy to prawda, że nie można ogrodzić działki do samej wody lub w jej głąb? – TAK!
Czy właściciel działki z linią brzegową ma obowiązek zapewnić odpowiednie warunki, aby przejście było możliwe? – NIE!
Należy zostawić półtorametrowy pas wolny od ogrodzeń i każde takie ogrodzenie jeśli istnieje - jest nielegalne. Teoretycznie pas ten ma umożliwić przejście wzdłuż jeziora. Dlaczego teoretycznie? Ponieważ mająca kilka lub nawet kilkadziesiąt metrów szerokości strefa brzegowa, to bujne i na ogół żyzne siedlisko wielu roślin i zwierząt. Właściciel nie ma obowiązku (a wręcz nie powinien) jej oczyszczać, kosić czy przycinać drzew np. gęstych wierzb wchodzących aż do wody czy kolczastych krzewów jak jeżyna czy dzika róża, które lubią rosnąć przy brzegu.
Dlatego nie wszędzie jest możliwe przejście półtorametrowym pasem dookoła jeziora. Pozostawione same sobie tereny bardzo szybko zarastają. Chyba, że jezioro znajduje się w szczerym polu i dookoła jest obrośnięte trawą lub wysycha (jak jeziora Pojezierza Gnieźnieńskiego) i ma szeroką plażę, wtedy możemy przejść bez problemu.
Czy właściciel ma obowiązek przepuścić nas do jeziora przez swoją działkę? - NIE
Nie ważne jak to nam się nie podoba, należy uszanować prawo do własności, wkroczenie na ogrodzony teren jest wykroczeniem i podlega grzywnie w wysokości 500 zł (cieszmy się, że nie żyjemy w USA). Pamiętajmy, że wspomniane chronione 150 cm dotyczy wyłącznie pasa wzdłuż jeziora.
1,5 metra od linii brzegowej – prawa, obowiązki, nakazy i zakazy
Półtora metra od linii brzegowej to teren, który nie może być ogrodzony – każde ogrodzenie tam znajdujące się jest nielegalne.
Krzewy i drzewa, które tam rosną nie są ogrodzeniem (co więcej nie można ich wycinać), chyba że ktoś ewidentnie zasadził żywopłot, jak sama nazwa wskazuje żywo-płot.
Działki ogrodzone do samej wody można zgłaszać do Wód Polskich, które nakazują rozebranie ogrodzenia, przywrócenie do stanu naturalnego lub grzywnę i nakaz rozbiórki.
Zakazywanie przejścia i wieszanie zakazów przy pasie 1,5 m jest zabronione.
Co można robić na prywatnej linii brzegowej?
Zakładając, że udało nam się dostać do upatrzonego miejsca i w całości znajduje się na terenie prywatnym, ale wciąż w pasie 150 cm, to co możemy tam robić? W zasadzie możemy tylko przejść, wejść do wody lub z niej wyjść i nic więcej, ponieważ to dalej teren prywatny. Nie można piknikować, wylegiwać się na kocyku, łowić ryb, rozpalać grilla czy rozłożyć namiotu, co więcej, jeśli właściciel uzna za uciążliwe korzystanie z jego terenu ma prawo wezwać policję, która ma prawo wlepić mandat do 500 zł.
Z jednej strony okazuje się, że jednak jeziora nie do końca są dobrem wszystkich, chociaż samo jezioro jest, to teren wokół nie zawsze.
Czy pomosty na państwowym jeziorze są dla wszystkich? – to zależy
Pomost - nic tak nie ułatwia korzystania z jeziora jak pomost. W Polsce mamy dwa typy pomostów: legalne i nielegalne.
Zacznijmy od tych drugich, bo niestety jest ich najwięcej. Jeśli pomost jest nielegalny, oznacza to, że oficjalnie nie ma właściciela, a zatem nikt nie ma do niego prawa, więc tak samo, jak z jeziora może korzystać z pomostu każdy. Jeśli pomost jest nielegalny, to Wody Polskie mają prawo zwrócić się do właściciela przyległej działki z nakazem rozbiórki i / lub nałożyć karę. Niezależnie czy go postawił czy nie.
Na terenach „bezpańskich”, w lasach czy przy działkach nieużytkowanych często powstają niskobudżetowe wędkarskie kładki, zwykle są nielegalne i zwykle są niebezpieczne, nie powinno się na nie wchodzić.
Do pomostów legalnych (chyba że powstały nielegalnie), które są ogólnodostępne zaliczamy głównie pomosty i mola gminne oraz na ośrodkach wczasowych, czasem jednak, aby móc korzystać z takiego pomostu przy ośrodku wczasowym należy zapłacić za wstęp na teren ośrodka.
Legalne prywatne pomosty. Zacznijmy od tego, że koszt wykonania niewielkiego pomostu zaczyna się od kilkunastu tysięcy w górę. Cały proces polega na odwiedzeniu wielu urzędów, wprowadzeniu wielu opłat, skompletowaniu różnych dokumentów i czekaniu, pilnowaniu, czekaniu, przypominaniu się. Trwa to kilka miesięcy, a w skrajnych przypadkach (jak u mnie) nawet rok. Dzięki nowelizacji Prawa Wodnego z 2022 roku w końcu uregulowano ważne sprawy. Stawiając pomost jego właściciel jest odpowiedzialny za utrzymanie tego urządzenia wodnego, co więcej jest dzierżawcą terenu pod nim (uiszcza opłaty), a samo urządzenie jest własnością prywatną. Właściciel ma prawo zabronić z korzystania z pomostu, ma prawo nawet postawić furtkę z obawy o bezpieczeństwo, bo np. jeśli ktoś złamie sobie nogę przez spróchniałą deskę czy wyrządzi inną krzywdę z powodu złego stanu technicznego pomostu, to właściciel urządzenia wodnego za to odpowiada. Oczywiście nie jest to miła nowina dla tych, którzy chcieliby wylęgiwać się na czyimś pomoście, jednak w przeciwnym razie stawianie prywatnych pomostów wiązałoby się wyłącznie z odpowiedzialnością za obcych ludzi.
Z punktu widzenia właściciela i odwiedzającego
Przez chwilę postawmy się w roli właściciela, który zapłacił niemałe pieniądze za taką działkę. Wszyscy wiemy, jaka u nas jest „kultura” plażowania. Głośna muzyka, wrzaski, alkohol, śmiecenie, parawany czy zwykłe udowadnianie kto tu rządzi.
Na szczęście nie wszyscy tacy są, tak samo, jak nie wszyscy właściciele działek nasyłają policję i zastawiają przejścia – bądźmy dla siebie ludźmi. Jeśli mamy pewność, że miejsce przez nas upatrzone jest prywatne, to nic nie kosztuje, aby zapytać się, czy można skorzystać, korona z głowy nie spadnie, a nóż widelec uda nam się zbudować jakąś relację i w przyszłości móc powracać w to miejsce.
Oczywiście musimy się liczyć ze stanowczym sprzeciwem, ale często taka postawa wynika z przykrych doświadczeń. Znam przypadek, gdy ktoś „przyjezdny” rozpalił ognisko na pomoście i chociaż to ekstremum - taka jest prawda, że sporo osób nie szanuje innych i środowiska wokół, zwłaszcza tych najbardziej roszczeniowych. Nie możemy żądać udostępniania czyjejś własności. Pisałam o tym na początku, być może trochę z przekąsem, ale taka jest prawda. Sporo osób mających problem z zaakceptowaniem zasad tejże własności z którymi pisałam bądź rozmawiałam, zwykle zaczyna z żalem, że tamci mają kupę kasy, że ich nie stać, że to takie niesprawiedliwe. Faktem jest, że działki z linią brzegową są policzalne i cena jest dość wysoka (ok. 100 – 300 zł/m2), a jednak…
"Wolę wczasy all inclusive raz, dwa razy w roku, niż wiązać się z ziemią i nie podróżować"
Te same osoby za chwilę mówiły, że wolą raz czy dwa razy w roku wyjechać za granicę, a tak byliby uwiązani. Biorąc pod uwagę całkowity koszt 2 tygodniowych wakacji, nawet nad polskim morzem + jakiś wyjazd za granicę, to taka działka zwraca się w ciągu kilku lat. Można także sporo zaoszczędzić wybierając działkę trochę dalej, ale w kompleksie, do którego przynależy wspólna działka z linią brzegową (30 – 100 zł/m2). To dosyć częsta praktyka, bo co jakiś czas ktoś dokonuje podziału wielohektarowych działek, czasem je uzbraja, organizuje warunki zabudowy, przygotowuje np. drogi wewnętrzne i sprzedaje. W ten sposób udaje mu się zarobić więcej sprzedając mniejsze działki. Można taką osobę oskarżać o chciwość, a jednak sprawia, że więcej osób może znaleźć swoje wymarzone miejsce. Jest także jeszcze inny aspekt, bowiem wydając pieniądze na działkę tak naprawdę ich nie wydajemy, tylko zamrażamy. Po powrocie z drogiego kurortu pozostają nam wyłącznie wspomnienia. Działka jest majątkiem, który z czasem tylko zyskuje na wartości.
A jeśli chcemy nad wodę jeździć wyłącznie bez zobowiązań i stresu związanego z ewentualnym „pogonieniem”, to zawsze możemy się zorientować gdzie znajduje się teren gminny, na którym najczęściej zlokalizowane są ogólnodostępne plaże. Jest też sporo jezior, które są otoczone terenami Lasów Państwowych. Polecam przed podróżą pooglądać mapy geodezyjne i satelitarne. Wpisać nazwę jeziora w wyszukiwarkę i poczytać opinie. Dotyczy to nie tylko osób chcących wypocząć czy oddać się rekreacji, lecz także wędkarzy.











Komentarze
Prześlij komentarz